Startuję. Stworzyłem tego bloga aby... W sumie nie wiem. Nie liczę na liczne i częste odwiedziny... Nie wiem nawet, czy ta zabawa potrwa dłużej niż tydzień. Chyba piszę w formie autoterapii. Choć z drugiej strony, czy faktycznie piszę co myślę? Podczas pisania najczęściej towarzyszy mi... wkurwienie. Bo znów coś nie idzie jak powinno. Tylko jak faktycznie być powinno? Tak, jak widzimy to w mediach? Czy może tak, jak powiedzą nam znajomi? Ja wiem czego bym chciał egoistycznie. O! Na początek może być cudza żona. Bo przecież nie moja. Bo i nie mam żony. I sześciopak piwa. I możliwość wypicia go, bez gderania mojej przyszłej byłej (to chyba jej ulubiony sport). Pewnie mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Jednak jestem na tyle leniwy, że jednorazowo mi się nie chce. To jednak, będzie wiele razy przewijać się w moich wypocinach.
12807. Tyle dni upłynęło od... Pierwszego oddechu. Ile było dobrych? Może tysiąc. Może więcej. Nikt nie zatrzymuje się przy własnym szczęściu. Lepiej rozpamiętywać ból i cierpienie. Ostatnio pojawiło się coś nowego. Nieprzewidzianego. Magiczne... Dni, godziny, minuty, sekundy. Jednostki Czasu nie mają znaczenia. Magia chwili zatrzymuje Czas. Ładnie? Ładnie. Się porobiło. Ale... Kurwa, zawsze musi być jakieś "ale" ... Ale ja, to ja. Sprawiam, że powstają wątpliwości. Czy rzeczona magia, nie jest tylko iluzją. Albo, czy ja nie jestem sprytnym prestidigitatorem. Iluzjonista, czy też tkacz uczuć. Bardziej obrazowo. Wilk w owczej skórze. Czyli skóra owcza, apetyt wilczy. No nie. Nie tym razem. Tym razem jest Magia, której sam nie ogarniam umysłem. Pewnie niezbyt sprytnym, bo męskim. W końcu myślimy zero-jedynkowo. Włącznik ma dwie pozycje (nie mające nic wspólnego z Kamasutrą. No może trochę): Seks i brak seksu. Jest seks-jest dobrze. Tak myśli facet. Bo wiadomo, czym myśli. Ale